niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział trzeci

Catherine

Co ja mam robić?! Jest strasznie późno, a ja utknęłam w jakimś mieście… I jeszcze ta moja nieśmiałość.. Może, gdyby nie to, zapytałabym jakiegoś człowieka, czy mogę przenocować.. Jednak.. Spać na ławce i to samej też jest niebezpiecznie.. Przecież, tylu złych, brutalnych i myślących tylko o jednym ludzi kręci się w każdym mieście, czy w tym przypadku w miasteczku. Ale, trzeba myśleć pozytywnie. Muszę znaleźć tylko, miejsce. Jakąś ławkę czy coś.. Jak już zasnę, to przestanę myśleć o tym co złego może mi się stać..
Godzina, łażenia na nic.. Czy tu kurde nie ma ławek?! Więc, pozostaje mi spać na chodniku. Zauważyłam, z daleka, coś jakby spore osiedle.. Dużo palących się świateł w blokach. Tam, powinno być dobrze, przy osiedlach, zawsze są ławki, a nawet jeśli nie ma, to jeśli ktoś mnie zaatakuje, wystarczy krzyknąć i usłyszy mnie spora liczba osób! Skierowałam się więc w tamtą stronę. Wydawało się niedaleko, lecz był to spory kawałek drogi. Moje nogi nie wytrzymywały, pod ciężarem mojego zmęczonego ciała. Widziałam dwie czy trzy grupy, a każdy z nich patrzył się na mnie jak na jakąś nic nie wartą bezdomną.. Znalazłam wolą ławkę pod jakimś blokiem, usidłam na niej i zapłakałam. Nagle poczułam zimną dłoń na moim karku. Gwałtownie się odwróciłam i…… Zatkało mnie! Był to chłopak z pociągu, lecz wyglądał zupełnie inaczej.. Miał zupełnie zwykłe ubranie, lecz największe wrażenie, zrobiła na mnie jego fryzura. Miejsce, naczesanych w górę włosów, postawionych na żel, zajęła zwykła grzyweczka i ful-cap. Był, teraz jak zwykły chłopak. W tej wersji, był o wiele ładniejszy, co jeszcze bardziej mnie onieśmieliło..
-Mogę ci jakoś pomóc? –usłyszałam jego ciepły miły głos. Ja jak zwykle, nie powiedziałam słowa. Nie chciałam, żeby widział mnie taką. Wstałam, lecz zachwiałam się i prawie upadłam, lecz on złapał mnie.
-Puść mnie proszę… -Zrobił to co mu rozkazałam, puścił a ja wywaliłam się na chodnik. –Zwariowałeś?!
-Sama chciałaś, żebym puścił.. –Rzucił mi nieprzyjemne spojrzenie. –Żegnaj… -Skierował się w kierunku wejścia do jednego z bloków. Chciałam, krzyknąć za nim.. Naprawdę potrzebowałam jego pomocy. Jednak, jak zwykle się zahamowałam… Czemu? BO ON MI SIĘ PODOBA! A w tedy zawsze robię z siebie idiotkę.. Znów poczułam, jak łzy płyną mi po policzkach. Uszłam z bólem parę kroków, gdy ktoś zakrył mi usta ręką.
-Spokojnie, nic ci nie grozi..-mówił do mnie jakiś facet. Żyłam ciałem, ale wewnętrze już dawno umarłam ze strachu. I w tedy zjawił się on.
-Odwal się od niej!
-Bo co mi zrobisz małolacie?! –Chłopak zamilkł. –Ona jest moja, a ty nic na to mały nie poradzisz..
-Poradzę…-uderzył go.
-Ostrzegałem, żebyś nie podskakiwał młody… Ale teraz za późno.. –Puścił mnie i rzucił się na przeciwnika, a ja upadłam. Bałam się robić jakikolwiek ruch. Mój ‘rycerz’ wyraźnie przegrywał. Został powalony na kolana. Zaczęłam krzyczeć, z nadzieją, że ktoś usłyszy i przyjdzie z pomocą…
-Zamknij się mała! –kopnął mnie w brzuch, tak mocno, że zaczęłam pluć krwią. Po chwili jednak padł, uderzony od tyłu, przez mojego wybawcę…
-Nic ci nie jest?!
-Często, ryzykujesz życie dla kogoś kogo ledwo znasz?
-Nie -Podał mi rękę i pomógł wstać.–Ale dla tak pięknej dziewczyny, postanowiłem zrobić wyjątek -Spojrzał mi w oczy i pocałował. W tej chwili z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Z każdą chwilą było ich coraz więcej, a ż przerodziły się w ulewę z prawdziwego zdarzenia. A my trwaliśmy w pocałunku.
-Panno Catherine.. Pan Sykes prosi panią do tańca.. Zgodzi się pani na tę propozycję? –zapytał, gdy oderwał się ode mnie, z powodu braku powietrza.
-Tak, jeśli.. Pan, Sykes zdradzi mi swoje imię…
-Moje imię nie jest tajemnicą… Nathan…-uśmiechnął się. –Myledy…-podał mi dłoń, do tańca. Przytuliłam się do niego i dosłownie odleciałam w inny świat. Przypomniałam sobie mój bal z przed dwóch lat. Kiedy poraz kolejny zawiodłam się na moim chłopaku. Jednak, czułam, że Nathan jest inny niż cała reszta... Dałam się pomieść moim uczuciom do niego.. Mimo, że prawie go nie znałam... Miałam gdzieś to, że jestem cała przemoczona, czy to, że zostałam pobita.. Nie wiem jak długo trwała ta chwila, gdyż szybko straciłam poczucie czasu. Prawie zasnęłam w jego ramionach, a on widząc to zaczął kołysać się wolniej, aż w końcu podniósł mnie i zaniósł do swojego mieszkania. Słyszałam jak rozmawia z jakąś kobietą.. To zapewne jego mama. Potem otworzył drzwi i ułożył mnie na łóżku.
-Śpij dobrze…-pocałował mnie w czoło.-Musisz odpocząć.. –Wstał i chciał wyjść z pokoju, lecz ja złapałam go za rękę.
-Zostań…-wyszeptałam na wpół śpiąca. Spełnił moją prośbę i położył się obok mnie.

___________

Monia :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz